„Kłamstwo
nie staje się prawdą tylko dlatego, że wierzy w nie więcej osób." Oscar Wilde
Mówiąc, że wolimy
gorzką prawdę, niż słodkie kłamstwo…. Mówimy tylko frazes? Czy naprawdę
najgorsza prawda jest lepsza?
Ostatnio się nad tym
zastanawiałam jak to jest ze mną. Kilka sytuacji uświadomiło mi, co
jest dla mnie lepsze. I tak wolę Prawdę, nawet tą
najgorszą. Bywa, że po jej usłyszeniu cierpię i muszę się z nią „przespać”, ale
wiem, że któregoś dnia wybaczę lub w najgorszym wypadku oswoję się z nią. Może
to ochłodzić z kimś relacje, ale pozostaje świadomość że ktoś był ze mną szczery.
Z doświadczenia wiem, że kłamstwo ma krótkie nogi. Niekoniecznie wyjdzie na jaw
od razu, ale prędzej czy później wypłynie. Bo przecież nie ma "zbrodni
doskonałej". Przecież kłamstwo to jest pewien rodzaj zbrodni, jest
tuszowaniem czegoś prawdziwego. Gdy już ujrzy światło dzienne,
to jest znacznie gorzej, wybaczenie i zrozumienie nie
przychodzi z łatwością. Nie dość, że trzeba przetrawić usłyszaną prawdę, to
jeszcze człowiek dowiaduje się, że ktoś go okłamał…..dwa ciosy w jednym – czy
to ma sens? Następnym razem, gdy kiedyś spróbujecie kogoś okłamać przemyślcie,
czy chwilowy spokój duszy jest tego wart. Czy sami chcielibyście, aby Was
okłamywano? Nie chce mi się wierzyć, że ktoś woli żyć w „błogiej
nieświadomości”. Wolicie?
Z jakich powodów
ludzie kłamią? Żeby okłamywany czuł się lepiej czy żeby sami czuli się lepiej?
A może chcą być lepiej postrzegani przez innych? I te tłumaczenia ja nie
kłamałam/kłamałem ja tylko zataiłam/ominęłam/nie wspomniałam o tej informacji,
bo nie była taka ważna. Zawsze zastanawiam się czy ludzie naprawdę myślą, że te
teksty działają? Powiedzmy sobie szczerze są one dość infantylne.
Ell
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz