Uwielbiam
rower i uważam go za jeden z najwspanialszych środków transportu. Moja miłość
do roweru narodziła się jeszcze w dzieciństwie, kiedy to ukochany tato sadzał
mnie na czterokołowym błękitnym składaku i kazał pedałować. W miarę upływu czasu moje
uczucia uległy, nieco oziębieniu stopniowo i wprost proporcjonalnie do ilości siniaków,
jakie to pojawiały się na moich kolanach, po odczepieniu dodatkowych kółek. Bez
asekuracji nie było już tak kolorowo. Jednak droga miłości nie zawsze, przecież
usłana jest różami. Po pokonaniu wewnętrznych oporów i umiejętności zachowania
pełnej równowagi poszybowałam do przodu, niczym wicher. I to był moment dość
przełomowy, bowiem wówczas zaszczepiła
się we mnie dozgonna sympatia do roweru i rowerowych wojaży. Komunijny prezent od
rodziców stał się moim najwierniejszym przyjacielem, towarzyszem wycieczek,
metodą relaksu, środkiem transportu, ucieczką od problemów i chwilą zapomnienia
na łonie natury. W młodości wspólnie z
dwiema koleżankami objeździłyśmy pobliskie okolice
w mojej rodzinnej miejscowości. Dzięki temu zyskało na jakości moje zwykle
kulejące, jak to u kobiety rozpoznanie topograficzne. Pamiętam sytuacje zarówno
wesołe, jakie przytrafiały się nam podczas wycieczek jak i również dość
dramatyczne ucieczki przed sforą goniących nas psów. Oj....to były wspaniałe
czasy. Aż się łezka nostalgii w oku zakręciła.....
Dziś
wiele się zmieniło w moim życiu, ale miłość do dwóch kółek napędzanych siłą
własnych nóg pozostała. Z utęsknieniem rokrocznie czekam na nadejście ciepłego
okresu, aby znów wskoczyć na rower.
Kiedy
tylko nadarzy się właściwa okazja i aura za oknem sprzyja pakuję plecak,
wskakuję w spodnie dresowe, T-shirt, sportową bluzę, biorę pod pachę mojego miłośnika
wycieczek sznaucera i wyruszam sama, bądź w towarzystwie przyjaciół na
wycieczkę rowerową....
W przypadku
zwykłej relaksacyjnej przejażdżki kieruję się na tzw. żywioł, więc prosto przed
siebie, dopóki starczy chęci i siły w nogach. Jeśli natomiast decyduję się
wybrać w nieco dłuższą trasę, wówczas zabieram ze sobą mapę, dzięki czemu
łatwiej jest mi dotrzeć do wybranych ciekawych miejsc i przede wszystkim ratuję
się w ten sposób, przed ewentualnym zabłądzeniem, co czasem mi się niestety
przytrafia.
Jadąc rowerem
zapominam o całym świecie, na chwilę uwalniam się od kłopotów dnia codziennego,
wyciszam bądź analizuję w głowie swoje myśli, odtwarzam w sposób zwolniony zdarzenia,
skupiam się na swoim oddechu, rytmie serca....po prostu na sobie. W tej chwili
jestem ważna tylko Ja. Uwielbiam wiatr rozwiewający moje włosy i delikatnie
głaszczący policzki. Lubię odurzający i uspokajający zarazem dźwięk
kręcących się kół. Czuję się dobrze i jestem szczęśliwa. Spokój ten czasem
zakłóca tylko mój psiak, który jest niestety, równie gadatliwy, co jego
pani..... i nieustannie raczy wszystkich dookoła swym szczekaniem;)
Wyruszając na kolejne wycieczki
rowerem staram się połączyć przyjemne z pożytecznym. Wysiłek
przynosi nie tylko duchowe ukojenie, ale również znakomicie wpływa na mój
organizm i figurę. Regularne przejażdżki rowerowe zbawiennie oddziałują na nasze zdrowie. Godzinne pedałowanie pozwala
spalić od 300 do 600 kcal, a pobudzone
do pracy mięśnie pobierają zapasy energii z komórek tłuszczowych. Dzięki temu zrzucamy
zbędne kilogramy, obniża się poziom „złego” cholesterolu (LDL) a wzrasta tego „dobrego”
(HDL). Jednostajny, miarowy wysiłek
zwiększa wydolność całego organizmu, gdyż wzrasta pojemność naszych płuc, krew staje się lepiej
dotleniona a serce lepiej pracuje. Drogie Panie.....nasze łydki i uda nabierają
pięknego i seksownego wyglądu (pedałowanie rozwija, bowiem mięsień trójgłowy łydki i czworogłowy uda).
Znika zmęczenie, poprawia się samopoczucie na skutek wydzielanych podczas jazdy
endorfin (hormonów szczęścia). Czujemy się znakomicie zrelaksowani, odprężeni,
zadowoleni, zdrowsi. Niestety ten rodzaj wypoczynku na świeżym powietrzu nie
jest wskazany dla osób z zaawansowanymi schorzeniami stawów i kręgosłupa oraz
chorobami układu krążenia. Współczuję im....ileż tracą.
Rower jest dla mnie nie tylko formą aktywnego
wypoczynku na łonie natury, ale korzystam z niego, także w mieście. To świetny
środek transportu i doskonała alternatywa dla wiecznych, męczących korków,
codzienności zatłoczonego miasta.
W ostatnich latach z racji na kampanię
promującą jazdę rowerem, co poskutkowało powstaniem, w niemalże każdej większej
aglomeracji ścieżek rowerowych, samo jeżdżenie rowerem stało się trendy.
Pojawił się tzw. miejski look rowerowy, chętnie uprawiany przez nas kobiety.
W
sklepach zagościły specjalnie wyprofilowane rowery, dzięki którym możemy, nie tylko pojeździć,
ale i ubrać się modnie. Obecnie nagminnym widokiem na ulicach miast stały się
kobiety w sukienkach a nawet szpilkach na rowerze! Producenci wychodząc paniom
naprzeciw uposażyli nowoczesne damki w tzw. dress guard, czyli specjalne
zabezpieczenia przed ewentualnym wkręceniem się sukienki w szprychy, bądź
zabrudzeniem. Ponadto współczesne damki przyciągają uwagę wesołymi kolorami,
fantazyjnymi dodatkami (np. kosze wiklinowe ze wstążką), kwiecistą sakwą czy żelową nakładką na bagażnik. Dziś rower to dodatek to naszej stylizacji,
który ma podkreślać naszą osobowość, ale i dodawać wigoru.
Jazda na rowerze jest więc nie tylko
zdrowa lecz i stylowa. Warto zatem zapomnieć czasem o stojących w naszym garażu
lub na parkingu przed blokiem koniach mechanicznych i przesiąść się na rower. Będzie
to zabieg z korzyścią dla zdrowia i
dobrego samopoczucia. Wakacje za pasem i wyjeżdżając na
nie własnym samochodem warto zabrać ze
sobą dodatkowego pasażera.....rower. Polska kryje w sobie szereg pięknych,
wartych zobaczenia miejsc, do których czasem łatwiej dojechać jednośladem.
Jeśli tylko jutro będzie słoneczna pogoda, ja i mój rower na pewno to wykorzystamy:)
Sylvet
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz