Nie wiem jak Wy, ale ja wiecznie coś planuje. Zawsze mam wszystko zaplanowane sporo wcześniej, a kiedy coś nie wychodzi, wtedy zaczynam się irytować i złościć. A przecież nie na wszystko mam wpływ. Różne rzeczy dzieją się bez naszego udziału. Niby wiem to, ale ta wiedza wcale mi nie pomaga. Czasem udaje mi się zapanować nad kalendarzowym życiem, a raczej nad tym, aby nie żyć według kalendarza, choć nie ukrywam nie jest to proste.
Moje
życie z kalendarzem pozwala mi o niczym nie zapomnieć, no prawie. :) Jak tylko nie zaglądam do kalendarza to zapominam o czyiś
urodzinach lub imieninach. Zawsze mam wtedy opóźnienie z życzeniami.
Wszystkich za te moje gafy przepraszam. :) Zdarzyło mi się kiedyś nawet
zapomnieć o spotkaniu, szczęście w nieszczęściu, że koleżanka również
zapomniała. :)
Każdego
dnia zapisuję sobie, co mam zrobić. Próbowałam kiedyś tego nie robić i o
połowie rzeczy zapomniałam - coś kupić, gdzieś zadzwonić. Ach ta moja "skleroza" i nadmiar pomysłów oraz spraw. Usłyszałam kiedyś, że jest to
związane z "nadmiarem obowiązków i natłokiem informacji".
Inni zapisują wszystko w telefonie lub innych "nowinkach informatycznych". Ja kocham stare, dobre kalendarze. :)
Chyba
mogę powiedzieć, że jestem uzależniona od kalendarza. To może wydawać
się trochę smutne, bo ile razy próbowałam, coś zmienić, „zerwać” z
kalendarzem, zawsze do niego wracam. Stwierdzam, że nie umiem bez niego
żyć, to on uporządkowuje moje życie, to jest pewien rodzaj
bezpieczeństwa, w tym gnającym świecie.
A jak Wy radzicie sobie z zapamiętywaniem obowiązków, dat, list zakupów?
Ell
Ell